Zupełnie niepostrzeżenie i cichcem ukazała się nowa płyta jednej z moich ulubionych kapel bluesrockowych - The Buddaheads. Dodam także, że w mojej opinii jednej z najbardziej niedocenianych kapel ostatnich lat. Kapela to w zasadzie znakomity gitarzysta i wokalista Alan Mirikitani (BB Chung King) i w Europie jest niemal nieznana.
Przyznam, że po pierwszych przesłuchaniach jestem dosyć skonsternowany. Płyta bardzo niejednorodna stylistycznie, a zaczyna się dwoma kawałkami, które mogą skłaniać do wyjęcia krążka z odtwarzacza aby sprawdzić czy to rzeczywiście płyta The Buddaheads. Duża część materiału to słodki, być może w założeniu przebojowy, country rock, kojarzący się z The Eagles i niektórymi produkcjami z rynku country. Nic w tym złego - jestem wielkim fanem Eagles ale te nagrania to dowód na to jak trudno jest zrobić coś interesującego w tej konwencji. Są nudne, wtórne do bólu, pozbawione pomysłów i takoż wykonane. Sytuację ratuje kilka dobrych kawałków w stylu znanym z poprzednich płyt, w których Mirikitani daje próbkę swoich nieprzeciętnych umiejętności i możliwości. W sumie 15 numerów, z których niestety większość nudzi. Ostatnia płyta studyjna "Raw" wyszła w 2007r. Nie warto było czekać.